Czarnowłosa kobieta
uciekła z targu. Mężczyzna jej nie zauważył, cały czas podążał swą ścieżką.
Kobiecie się to nie spodobało, bowiem wiedziała co chciał zrobić. Udał się do
innej kobiety, harem mu już nie wystarczał.
Z bezsilności opadła
na ziemię, łzy same bez pozwolenia zaczęły napływać. Miała tego już wszystkiego
dość. Ile razy obiecywał jej dożywotnią miłość? Ona musiała być mu wierna, a
on? Skakał z kwiatka na kwiatek. Kłamał w żywe oczy.
Po wszystkich
przemyśleniach, smutek przerodził się teraz w gniew.
Z wściekłością
wróciła do pałacu w Topkapi, zrzuciła pelerynę na podłogę, potem kolczyki od
księcia, koronę, wszelkie brylanty. Służba natychmiastowo zbierała porozrzucane
rzeczy. Nikt nie wiedział, że całej sytuacji przygląda się, pewna osoba.
Sułtanka udała się
do swej komnaty. Czekała tam na nią Canfeda, zdziwiona jej nagłym przybyciem.
- Jak on mógł!!!-
zaczęła wszystko zrzucać z stolika. Przyjaciółka sułtanki, strasznie się
przestraszyła. Nie lubiła ją widzieć w takim stanie. Również nie przyznała jej
się, że wiedziała od dłuższego czasu iż książę spotyka się z tajemniczą
kobietą.
- A może.- zaczęła
niepewnie.- Może książę, spotyka się w sprawach państwowych?
- Która to już!?-
krzyknęła, nie słuchając przyjaciółki.- W Manisie, też spotykał się potajemnie
z kobietą! Myśli, że niczego nie wiem?! To, że jest księciem, nie
usprawiedliwia go! Nie ma prawa!- tupnęła nogą.
- Nurbanu!-
zdenerwowała się już Canfeda.- Jesteś w haremie.-
podkreśliła słowo.- Musisz się przyzwyczaić, iż książę będzie spędzał czas z
innymi kobietami.
Nurbanu, nie
słuchała. Zaczęła obmyślać intrygę, dzięki której książę się czegoś nauczy.
Huricihan, też nie
była zadowolona. Razem z księciem Bayezidem, jechali do pałacu. Jeszcze zostało
im parę godzin podróży. Sułtanka, modliła się o wypadek. Ale, najlepiej aby
spotkało to Bayezida. Wtedy zostanie, Selim i jego syn Murad, a następnie
wystarczy poczekać na śmierć sułtana. I cały świat będzie jej. Jeden z synów
będzie rządził państwem Osmańskim. A drugi będzie rządził Węgrami. Bowiem z
tego kraju właśnie pochodzi. Lecz zapomniała, o jednej osobie. Była to matka
Bayezida. Jej największy wróg. Obie kobiety się nienawidziły. Nigdy nie zdobyła
zaufania sułtanki Hürrem. W sumie, nigdy jej na nim nie zależało. Ona na pewno,
po stracie synów i swej miłości, zabije się. Z taką myślą, uśmiechnęła się.
Książę, zaś nie mógł
się doczekać spotkania z matką i siostrą. Z ojcem, ostatnio ich relacje znowu
się pogorszyły. Bayezid już dał sobie spokój. Zawsze w oczach sułtana lepszy
będzie Selim. Co by nie zrobił, zostanie w cieniu starszego brata. Ale, za to
zawsze go matka wraz z Mihrimah wspierały drodze do tronu. Miał taką samą
nadzieję do Huricihan. Ostatnio, nie chciała spędzać z nim czasu tłumacząc
bólami głowy, lub zajmowania się dziećmi. Zaczął się martwić. Czy aby na pewno
go kocha?
Cały dzień
harowałam, i co w zamian dostaję? Na dzisiejszą zabawę w haremie, muszę
roznosić tacy z jedzeniem. Diana, miała szczęście. Sumbul, wybrał ją do
tańczenia podczas zabawy. A, może nadal ma mi złe? Za ten świecznik? To był
wypadek, a przecież mocno go nie uderzyłam! Przy okazji dostałam nowe imię. Nie
pamiętałam swojego starego. Sumbul nazwał mnie Derya, czyli wielkie morze. Ja
im dam, wielkie.
Muzyka w haremie
grała przez cały wieczór. Wybrane niewolnice, a w tym również Diana, tańczyły w
rytm muzyki. Ich stroję błyszczały z każdym krokiem, z każdym ruchem. Aż, przez
chwilę zazdrościłam jej. Miała porządny strój. A nie jakieś łachmany.
Widziałam, ten blask w oczach. Zapewnie miała nadzieję, że przybędzie jakiś
książę. A najlepiej, kiedy to będzie Bayezid. Bardzo mocno się w nim zakochała,
a przecież nie widziała go w życiu na oczy!
Zabawa nie była
ciekawa dopóki nie przyszła najważniejsza żona sułtana. Każdy wstawał z poduszek
i oddawał jej należny szacunek. Żona sułtana usiadła na ottomanie, siedziała
dumnie, wyprostowana. Jej zielony pierścień spoczywał na serdecznym palcu, na
dzisiejszą zabawę rozpuściła rudowłose włosy. Dzisiaj w sukni dominowała
czerwień. Na poduszkach obok haseki siedziała czarnowłosa wiedźma. Jak ja
nienawidzę tej kobiety. Wreszcie mnie zauważyła, uniosła wysoko głowę.
Muzyka po raz
kolejny ucichła, wraz z przyjściem brązowowłosej dziewczynie. Niewolnice,
przestały i ustawiły się natychmiast w rządku. Nie znałam tej kobiety, czyżby
to była ta słynna córka sułtanki Hürrem?
Dziewczyna spokojny
i pewnym siebie krokiem podeszła do Roksolany ukłoniwszy się przed nią.
- Witaj Huricihan.-
uśmiechnęła się lekko Hürrem.- Usiądź tutaj.- wskazała na poduszkę. Huricihan
wykonała posłusznie polecenie i usiadła, Nurbanu cały czas obserwowała jej
każdy ruch. Rudowłosa gestem dłoni wskazała na dziewczyny aby kontynuowały
taniec.
- Wybacz, pani.-
odezwała się brązowowłosa dziewczyna.- Gdzie jest sułtanka Mihrimah?
- Źle się czuję. I
nie wieźmie dziś udziału w zabawie.- odpowiedziała oschle na pytanie Sułtanka nawet, nie spojrzała się dziewczynie w oczy.
- Kim jest ta
Huricihan?- spytałam dziewcząt siadając wreszcie przy nich.
- To jest sułtanka
Huricihan, kobieta księcia Bayezida.- wyjaśniła mi Elif.
A więc, to jest ta
kobieta księcia Bayezida. Zaczęłam ponownie wypytywać dziewcząt o księcia. Aż
niektóre zaczęły mnie mieć już dość. Najpierw była to Diana, a teraz ja.
Dobrze, że przyszedł czas na podawanie kolejnych tac z jedzeniem, dziewczyny
najpewniej za chwilę by mnie rozszarpały. Sekera aga, jak zwykle się nie
obijał, te dania były tak staranne wykonane. Aż sama zaczęłam się robić głodna.
Mam nadzieję, że tym
razem szczęście mnie nie odpuści. Z boku trzymałam tacę i jak najmocniej
modliłam się aby jej nie opuścić. Lecz te schodki utrudniały mi strasznie
pracę. Nie zauważyłam jednego, potknęłam się i całą zawartość wylałam na
Huricihan, od razu wstała i wrzasnęła. Zapewne cała Turcja ją usłyszała.
Nurbanu tylko się zaśmiała. Rudowłosa, zgromiła ją wzrokiem, natychmiast
ucichła. Po chwili całego zamieszania kazała wrócić jej do dzieci. Przez
zupełny przypadek zabrałam miskę która znajdowała się pod nogami czarnowłosej,
potknęła się o moją rękę. Z wielkim hukiem upadła na kafelki w haremie.
Myślałam, że zaraz mi się oberwie od haseki sułtana. Zamknęłam oczy i już się
przygotowywałam na cios, kiedy to nic się nie zdarzyło, powoli uniosłam powieki
ku górze i ujrzałam Roksolanę która się szeroko uśmiechnęła. Uf, czyli mi się upiekło?
Myliłam się, sułtanka Nurbanu wstała, z jej warg zaczęła lecieć krew. W jej
oczach było widać chęć mordu, już prawie miała się na mnie rzucić kiedy to
sułtanka Hürrem, kazała Wenecjance iść do lecznicy.
- To jeszcze nie
koniec!!!- krzyknęła, i wyszła z haremu.
Dyskretnie
spojrzałam w kierunku brązowowłosej dziewczyny. Była nadal zdenerwowana, inne
sługi próbowały ratować jej białą suknię. Lecz ta, zaczęła je odpychać.
Schodząc z stopni, stała ze mną na równi. Mogłam teraz bliżej przyjrzeć się
twarzy. Oczy również pełne nienawiści, żadnego współczucia, brak w nim radości,
życia. Już chciała mnie uderzyć, kiedy to przeszkodziła jej rudowłosa.
- Huricihan!-
odezwała się oschle.- Uważaj, nie ty tutaj sprawujesz władze.- ostrzegła ją
starsza kobieta.- Kiedy to książę Bayezid zasiądzie na tronie to pierwszy
rozkaz jaki wyda to będzie pozbycia się ciebie.
Aż, tak jej nie
lubi? Czemu? Tyle pytań, rodzina Osmańska to pełne pasmo niespodzianek.
Sułtanka, chciała
coś powiedzieć. Lecz zrezygnowała z tego pomysłu. Haseki, zmęczona dzisiejszym
dniem, postanowiła wrócić do komnaty. Zostałam i zaczęłam sprzątać, po całym
zajściu.
- Straż!- odezwała
się, sułtanka Huricihan.- Zabrać ją do lochu!- wskazała na mnie. Strażnicy, posłusznie
wykonali polecenie. Zaczęli się w mym kierunku zbliżać.
Całą drogę do
lochów, szarpałam się najmocniej jak da. Rzucili mnie, jak nic nie wartą osobę.
- Zobaczycie
jeszcze!- krzyknęłam do nich.- Będziecie mnie kiedyś błagać o litość!!
Odpowiedziała mi
cisza. W tym lochu jest strasznie jak mówili, ciemność zaczęła całkowicie
dominować. Jedynie towarzyszył mi skrawek księżyca. Chociaż na chwilę miałam
spokój. Ile uda mi się w tym pałacu narobić wrogów? Jak na razie mam już dwóch.
Zmęczona dniem, oddałam się w głęboki sen.
Pobudka, nie
należała do moich ulubionych. Strażnik, wylał na mnie kubeł zimnej wody. Przy
okazji sułtanka Hürrem, mnie wzywa. Czego chcieć może ode mnie? Pewnie porozmawiać, o
całym wczorajszym zajściu.
Sumbul na szybko
tłumaczył mi zasady, zdenerwowana, potknęłam się przed komnatą sułtanki. Przed
upadkiem, uratował znowu mnie ten rudowłosy mężczyzna.
- Znowu się
spotykamy. Najwidoczniej, pragniesz mnie całym swym sercem.
- Żartujesz.-
zaczęłam, i wyrwałam się z uścisku.
- Głupia!- odezwał
się Sumbul.- To jest..- Rudowłosy,
natychmiast zasłonił mu usta. Coś szepnął mu do ucha, i Sumbul się już nic
więcej nie odezwał.
Wzięłam głęboki
oddech i weszłam, komnata jest największą jaką widziałam w tym pałacu. No może,
oprócz komnaty sułtana. Ale jej nie widziałam. Oddałam należny szacunek,
ucałowałam skrawek sukni. I odeszłam parę kroków do tyłu.
- Jakie masz wielkie
szczęście.- odezwała się przyjaznym głosem.- Postanowiłam, wykorzystać twój
potencjał i dać cię do haremu, z jednego moich synów.- Serce zabiło trzykrotnie
mocniej. Aż, sama nie jestem pewna, czy sułtanka je słyszała.- Widzę, ten twój
błysk w oku. Możesz osiągnąć znacznie więcej.- Nic nie mówiłam. Sułtanka dalej
kontynuowała.- Zapewne, widziałaś już księcia Selima.- spojrzałam na nią,
oszołomiona tym co powiedziała.- Do haremu księcia...
Po chwili wyszłam z
komnaty, nadal byłam oszołomiona. To był książę Selim. Zapewne chciał mnie
wziąć do swojego haremu. Byłam w tej chwili zrozpaczona. Szybkim krokiem udałam
się do haremu, położyłam się na jednej z kanapie. Diana zauważyła, mój stan.
Zaczęła mnie wypytywać. Lecz nie chciałam jej smucić.
- Ale czemu?-
zdziwiła się Diana.- Co takiego złego zrobiła?
- Nic, ale dostała
pewien zaszczyt. A nie każdy dostaje go od samej sułtanki Hürrem.- Diana, nadal
patrzyła na Fahriye, nie zrozumiała co ma na myśli.- Otóż zostaje wysłana, do
haremu księcia Bayezida.
Diana odsunęła się o
de mnie, parę kroków w tył. Zaczęła głośno oddychać. Jakby dusiła się. Fahriye
chciała jej pomóc. Odsunęła od siebie wszystkich.
- Jak mogłaś!!-
krzyknęła po chwili załzawiona Diana.- To istna zdrada!!!