Muzyka

środa, 21 lutego 2018

(Ta jedyna) Rozdział II - Zdrada


Czarnowłosa kobieta uciekła z targu. Mężczyzna jej nie zauważył, cały czas podążał swą ścieżką. Kobiecie się to nie spodobało, bowiem wiedziała co chciał zrobić. Udał się do innej kobiety, harem mu już nie wystarczał.

Z bezsilności opadła na ziemię, łzy same bez pozwolenia zaczęły napływać. Miała tego już wszystkiego dość. Ile razy obiecywał jej dożywotnią miłość? Ona musiała być mu wierna, a on? Skakał z kwiatka na kwiatek. Kłamał w żywe oczy.
Po wszystkich przemyśleniach, smutek przerodził się teraz w gniew.
Z wściekłością wróciła do pałacu w Topkapi, zrzuciła pelerynę na podłogę, potem kolczyki od księcia, koronę, wszelkie brylanty. Służba natychmiastowo zbierała porozrzucane rzeczy. Nikt nie wiedział, że całej sytuacji przygląda się, pewna osoba.
Sułtanka udała się do swej komnaty. Czekała tam na nią Canfeda, zdziwiona jej nagłym przybyciem.

- Jak on mógł!!!- zaczęła wszystko zrzucać z stolika. Przyjaciółka sułtanki, strasznie się przestraszyła. Nie lubiła ją widzieć w takim stanie. Również nie przyznała jej się, że wiedziała od dłuższego czasu iż książę spotyka się z tajemniczą kobietą.

- A może.- zaczęła niepewnie.- Może książę, spotyka się w sprawach państwowych?
- Która to już!?- krzyknęła, nie słuchając przyjaciółki.- W Manisie, też spotykał się potajemnie z kobietą! Myśli, że niczego nie wiem?! To, że jest księciem, nie usprawiedliwia go! Nie ma prawa!- tupnęła nogą.

- Nurbanu!- zdenerwowała się już Canfeda.- Jesteś w haremie.- podkreśliła słowo.- Musisz się przyzwyczaić, iż książę będzie spędzał czas z innymi kobietami.

Nurbanu, nie słuchała. Zaczęła obmyślać intrygę, dzięki której książę się czegoś nauczy.

Huricihan, też nie była zadowolona. Razem z księciem Bayezidem, jechali do pałacu. Jeszcze zostało im parę godzin podróży. Sułtanka, modliła się o wypadek. Ale, najlepiej aby spotkało to Bayezida. Wtedy zostanie, Selim i jego syn Murad, a następnie wystarczy poczekać na śmierć sułtana. I cały świat będzie jej. Jeden z synów będzie rządził państwem Osmańskim. A drugi będzie rządził Węgrami. Bowiem z tego kraju właśnie pochodzi. Lecz zapomniała, o jednej osobie. Była to matka Bayezida. Jej największy wróg. Obie kobiety się nienawidziły. Nigdy nie zdobyła zaufania sułtanki Hürrem. W sumie, nigdy jej na nim nie zależało. Ona na pewno, po stracie synów i swej miłości, zabije się. Z taką myślą, uśmiechnęła się.

Książę, zaś nie mógł się doczekać spotkania z matką i siostrą. Z ojcem, ostatnio ich relacje znowu się pogorszyły. Bayezid już dał sobie spokój. Zawsze w oczach sułtana lepszy będzie Selim. Co by nie zrobił, zostanie w cieniu starszego brata. Ale, za to zawsze go matka wraz z Mihrimah wspierały drodze do tronu. Miał taką samą nadzieję do Huricihan. Ostatnio, nie chciała spędzać z nim czasu tłumacząc bólami głowy, lub zajmowania się dziećmi. Zaczął się martwić. Czy aby na pewno go kocha?

Cały dzień harowałam, i co w zamian dostaję? Na dzisiejszą zabawę w haremie, muszę roznosić tacy z jedzeniem. Diana, miała szczęście. Sumbul, wybrał ją do tańczenia podczas zabawy. A, może nadal ma mi złe? Za ten świecznik? To był wypadek, a przecież mocno go nie uderzyłam! Przy okazji dostałam nowe imię. Nie pamiętałam swojego starego. Sumbul nazwał mnie Derya, czyli wielkie morze. Ja im dam, wielkie.

Muzyka w haremie grała przez cały wieczór. Wybrane niewolnice, a w tym również Diana, tańczyły w rytm muzyki. Ich stroję błyszczały z każdym krokiem, z każdym ruchem. Aż, przez chwilę zazdrościłam jej. Miała porządny strój. A nie jakieś łachmany. Widziałam, ten blask w oczach. Zapewnie miała nadzieję, że przybędzie jakiś książę. A najlepiej, kiedy to będzie Bayezid. Bardzo mocno się w nim zakochała, a przecież nie widziała go w życiu na oczy!
Zabawa nie była ciekawa dopóki nie przyszła najważniejsza żona sułtana. Każdy wstawał z poduszek i oddawał jej należny szacunek. Żona sułtana usiadła na ottomanie, siedziała dumnie, wyprostowana. Jej zielony pierścień spoczywał na serdecznym palcu, na dzisiejszą zabawę rozpuściła rudowłose włosy. Dzisiaj w sukni dominowała czerwień. Na poduszkach obok haseki siedziała czarnowłosa wiedźma. Jak ja nienawidzę tej kobiety. Wreszcie mnie zauważyła, uniosła wysoko głowę.
Muzyka po raz kolejny ucichła, wraz z przyjściem brązowowłosej dziewczynie. Niewolnice, przestały i ustawiły się natychmiast w rządku. Nie znałam tej kobiety, czyżby to była ta słynna córka sułtanki Hürrem?

Dziewczyna spokojny i pewnym siebie krokiem podeszła do Roksolany ukłoniwszy się przed nią.

- Witaj Huricihan.- uśmiechnęła się lekko Hürrem.- Usiądź tutaj.- wskazała na poduszkę. Huricihan wykonała posłusznie polecenie i usiadła, Nurbanu cały czas obserwowała jej każdy ruch. Rudowłosa gestem dłoni wskazała na dziewczyny aby kontynuowały taniec.

- Wybacz, pani.- odezwała się brązowowłosa dziewczyna.- Gdzie jest sułtanka Mihrimah?

- Źle się czuję. I nie wieźmie dziś udziału w zabawie.- odpowiedziała oschle na pytanie Sułtanka nawet, nie spojrzała się dziewczynie w oczy.

- Kim jest ta Huricihan?- spytałam dziewcząt siadając wreszcie przy nich.

- To jest sułtanka Huricihan, kobieta księcia Bayezida.- wyjaśniła mi Elif.

A więc, to jest ta kobieta księcia Bayezida. Zaczęłam ponownie wypytywać dziewcząt o księcia. Aż niektóre zaczęły mnie mieć już dość. Najpierw była to Diana, a teraz ja. Dobrze, że przyszedł czas na podawanie kolejnych tac z jedzeniem, dziewczyny najpewniej za chwilę by mnie rozszarpały. Sekera aga, jak zwykle się nie obijał, te dania były tak staranne wykonane. Aż sama zaczęłam się robić głodna.

Mam nadzieję, że tym razem szczęście mnie nie odpuści. Z boku trzymałam tacę i jak najmocniej modliłam się aby jej nie opuścić. Lecz te schodki utrudniały mi strasznie pracę. Nie zauważyłam jednego, potknęłam się i całą zawartość wylałam na Huricihan, od razu wstała i wrzasnęła. Zapewne cała Turcja ją usłyszała. Nurbanu tylko się zaśmiała. Rudowłosa, zgromiła ją wzrokiem, natychmiast ucichła. Po chwili całego zamieszania kazała wrócić jej do dzieci. Przez zupełny przypadek zabrałam miskę która znajdowała się pod nogami czarnowłosej, potknęła się o moją rękę. Z wielkim hukiem upadła na kafelki w haremie. Myślałam, że zaraz mi się oberwie od haseki sułtana. Zamknęłam oczy i już się przygotowywałam na cios, kiedy to nic się nie zdarzyło, powoli uniosłam powieki ku górze i ujrzałam Roksolanę która się szeroko uśmiechnęła. Uf, czyli mi się upiekło? Myliłam się, sułtanka Nurbanu wstała, z jej warg zaczęła lecieć krew. W jej oczach było widać chęć mordu, już prawie miała się na mnie rzucić kiedy to sułtanka Hürrem, kazała Wenecjance iść do lecznicy.

- To jeszcze nie koniec!!!- krzyknęła, i wyszła z haremu.

Dyskretnie spojrzałam w kierunku brązowowłosej dziewczyny. Była nadal zdenerwowana, inne sługi próbowały ratować jej białą suknię. Lecz ta, zaczęła je odpychać. Schodząc z stopni, stała ze mną na równi. Mogłam teraz bliżej przyjrzeć się twarzy. Oczy również pełne nienawiści, żadnego współczucia, brak w nim radości, życia. Już chciała mnie uderzyć, kiedy to przeszkodziła jej rudowłosa.

- Huricihan!- odezwała się oschle.- Uważaj, nie ty tutaj sprawujesz władze.- ostrzegła ją starsza kobieta.- Kiedy to książę Bayezid zasiądzie na tronie to pierwszy rozkaz jaki wyda to będzie pozbycia się ciebie.

Aż, tak jej nie lubi? Czemu? Tyle pytań, rodzina Osmańska to pełne pasmo niespodzianek.
Sułtanka, chciała coś powiedzieć. Lecz zrezygnowała z tego pomysłu. Haseki, zmęczona dzisiejszym dniem, postanowiła wrócić do komnaty. Zostałam i zaczęłam sprzątać, po całym zajściu.

- Straż!- odezwała się, sułtanka Huricihan.- Zabrać ją do lochu!- wskazała na mnie. Strażnicy, posłusznie wykonali polecenie. Zaczęli się w mym kierunku zbliżać.

Całą drogę do lochów, szarpałam się najmocniej jak da. Rzucili mnie, jak nic nie wartą osobę.

- Zobaczycie jeszcze!- krzyknęłam do nich.- Będziecie mnie kiedyś błagać o litość!!

Odpowiedziała mi cisza. W tym lochu jest strasznie jak mówili, ciemność zaczęła całkowicie dominować. Jedynie towarzyszył mi skrawek księżyca. Chociaż na chwilę miałam spokój. Ile uda mi się w tym pałacu narobić wrogów? Jak na razie mam już dwóch. Zmęczona dniem, oddałam się w głęboki sen.

Pobudka, nie należała do moich ulubionych. Strażnik, wylał na mnie kubeł zimnej wody. Przy okazji sułtanka Hürrem, mnie wzywa. Czego chcieć może ode mnie? Pewnie porozmawiać, o całym wczorajszym zajściu.

Sumbul na szybko tłumaczył mi zasady, zdenerwowana, potknęłam się przed komnatą sułtanki. Przed upadkiem, uratował znowu mnie ten rudowłosy mężczyzna.

- Znowu się spotykamy. Najwidoczniej, pragniesz mnie całym swym sercem.

- Żartujesz.- zaczęłam, i wyrwałam się z uścisku.

- Głupia!- odezwał się Sumbul.- To jest..- Rudowłosy, natychmiast zasłonił mu usta. Coś szepnął mu do ucha, i Sumbul się już nic więcej nie odezwał.

Wzięłam głęboki oddech i weszłam, komnata jest największą jaką widziałam w tym pałacu. No może, oprócz komnaty sułtana. Ale jej nie widziałam. Oddałam należny szacunek, ucałowałam skrawek sukni. I odeszłam parę kroków do tyłu.

- Jakie masz wielkie szczęście.- odezwała się przyjaznym głosem.- Postanowiłam, wykorzystać twój potencjał i dać cię do haremu, z jednego moich synów.- Serce zabiło trzykrotnie mocniej. Aż, sama nie jestem pewna, czy sułtanka je słyszała.- Widzę, ten twój błysk w oku. Możesz osiągnąć znacznie więcej.- Nic nie mówiłam. Sułtanka dalej kontynuowała.- Zapewne, widziałaś już księcia Selima.- spojrzałam na nią, oszołomiona tym co powiedziała.- Do haremu księcia...

Po chwili wyszłam z komnaty, nadal byłam oszołomiona. To był książę Selim. Zapewne chciał mnie wziąć do swojego haremu. Byłam w tej chwili zrozpaczona. Szybkim krokiem udałam się do haremu, położyłam się na jednej z kanapie. Diana zauważyła, mój stan. Zaczęła mnie wypytywać. Lecz nie chciałam jej smucić.

- Ale czemu?- zdziwiła się Diana.- Co takiego złego zrobiła?

- Nic, ale dostała pewien zaszczyt. A nie każdy dostaje go od samej sułtanki Hürrem.- Diana, nadal patrzyła na Fahriye, nie zrozumiała co ma na myśli.- Otóż zostaje wysłana, do haremu księcia Bayezida.

Diana odsunęła się o de mnie, parę kroków w tył. Zaczęła głośno oddychać. Jakby dusiła się. Fahriye chciała jej pomóc. Odsunęła od siebie wszystkich.

- Jak mogłaś!!- krzyknęła po chwili załzawiona Diana.- To istna zdrada!!!

poniedziałek, 19 lutego 2018

(Ta jedyna) Rozdział I - Kim ja jestem?


Turcja, rok 1540.

Szłam, ciągle szłam. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, uginały się pode mną, z zmęczenia zamykały mi się same powieki, czułam się taka bezsilna. Nie pamiętam zupełnie niczego, czemu idziemy? Dokąd zmierzamy? Kim ja w ogóle jestem? Jak się tu znalazłam? Tyle pytań, a brak prawidłowej odpowiedzi, jak jeden człowiek potrafi mieć tyle pecha w swym jednym życiu? Najwidoczniej urodziłam się pechowcem. Lecz to zabawne, z mojego życia zapamiętałam tylko jedwabną suknię, krzyki i zupełna ciemność. Czy to dobrze? Lekko uniosłam głowę do góry, miałam pełny obraz na dziewczyny, które szły razem ze mną. Jedne co chwilę pochlipywały, drugie zaś mocniej płakały. Choć znalazły się takie co przeklinały w swym ojczystym języku, a z skąd to wiem?  Ponieważ rozumiałam je. Strasznie nas dużo było, jeden sznur do którego nasze ręce były przywiązane się ciągnął chyba w nieskończoność.

- Już dłużej nie dam rady iść...- mruknęłam i upadłam z hukiem na ziemię.

- Pomocy! Ona zemdlała!!!- krzyknęła któraś z dziewcząt. Próbowała mnie obudzić, lekko poklepywała policzki.

W tle usłyszałam męski głos, poczułam jak mocno szarpię mnie o ramiona. Lecz to nic nie dawało, żadnego efektu. Leżałam na tej zimnej ziemi bez życia.

- Zostawiamy ją.- stwierdził mężczyzna, słyszałam oddalające się ciężkie kroki.

- Ale jak to?- zdziwiła się dziewczyna.- Nie możemy, ona nadal żyję!

- Powiedziałem coś!- warknął mężczyzna, uderzył kobietę która mu się sprzeciwiała.- Ale jak tak bardzo chcesz to zostawię cię z nią. I tak mieliśmy udane łowy.- spojrzał na gromadę dziewcząt. Podszedł do młódki i przeciął sznur.

Poczuła się wolna, lecz nie przemyślała swojej decyzji. Lecz coś w głębi serca mówiło jej aby uratować tą dziewczynę. Spojrzała na nią, blondwłosa spokojnie oddychała, odetchnęła z lekką ulgą. Rozejrzała się dookoła, nic innego nie było niż las. Jak na razie musi poczekać. Tylko na co? Na swoją śmierć?


Parę godzin później.

Otworzyłam delikatnie swe powieki. Leżałam na czymś miękkim, w łóżku? Powoli wstałam, lecz musiałam jednak usiąść. Ból głowy nie ustępował, rozejrzałam się po komnacie. Wygląda na lecznice, ciekawe jak tu się znalazłam. Ale zamiast nazywać siebie pechowcem, od dziś zacznę na siebie mówić szczęściara, nagle ktoś próbował dostać się do komnaty. Przestraszyłam się, nie wiele myśląc wzięłam zepsuty świecznik do ręki, i stanęłam naprzeciwko drzwi. Gdy się już na oścież otwarły, to uderzyłam starszego mężczyznę.

- Ała!!!- wrzasnął i zabrał mi natychmiast ułamany świecznik. Cały czas łapał się za głowę, mamrocząc coś pod nosem.- Zycie ci nie miłe hatun!? Nic z siebie nie wydusiłam, cały czas wpatrywałam się mężczyźnie, był już strasznie siwy.- Co tak mi się przyglądasz? A po za tym jak masz na imię, z skąd przybyłaś?

Dobre pytanie, sama nie wiem kim jestem. Mężczyzna zaczął szybko mówić i również chodzić dookoła. Do lecznicy wkroczyła następna osoba, tym razem to była dziewczyna około mojego wieku, przynajmniej tak mi się zdaję.

- Nareszcie!- krzyknęła uradowana i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję. Nadal nic nie rozumiałam. Miałam znowu tyle pytań, mam nadzieję, że chociaż mi na nie odpowiedzą.

- Kim jesteś?- spytałam się dziewczyny, gdy wreszcie się o de mnie odkleiła.

- Jestem Diana, to ja cię uratowałam.- wyszczerzyła swoje zęby.- A to jest Sumbul.- wskazała na mężczyznę.- Pewnie teraz sobie myślisz gdzie ja jestem, co to za miejsce, zgadza się?- Normalnie czyta mi w myślach, ale kiwnęłam głową.- Znajdujemy się w pałacu sułtana Sulejmana..

- Jesteśmy w Turcji?!- złapałam się za głowę.

- A co sobie myślałaś?- odezwał się lekko wkurzony Sumbul.- A po za tym dosyć tego gadania, chodźmy już do haremu, Nigar kalfa wytłumaczy wam zasady.

Posłusznie poszliśmy za nim, choć Sumbul patrzył się na mnie podejrzanym wzrokiem, lecz nie za barzdo się tym przejmowałam. Po drodze nowa koleżanka tłumaczyła mi jak się tutaj znaleźliśmy. I otóż jak mnie ratowała, gdy ja zemdlałam. Opowiadała mi również o haremie, była tutaj o de mnie dłużej, choć tylko parę godzin. Dalej mówiła podczas naszej podróży, jaki ten pałac jest piękny. Mówiła to z taką ekscytacją w głosie. Cicho się z niej zaśmiałam. Buzia się jej nie zamykała, mówiła i wciąż mówiła, nawet Sumbul ją nie zganił. Nawet nie patrzyła na drogę, parę razy zwracałam jej uwag. Że zaraz się przewróci, albo z kimś stuknie, ale ona tylko się śmiała. W pewnym momencie stuknęła się z kimś. Upadła na podłogę, kobieta odwróciła się z niezadowoloną miną.

- Głupia!- ryknęła na cały harem.- Nikt nie nauczył cię jak masz okazywać szacunek prawdziwej sułtance!

Dziewczęta z haremu natychmiast wyszły aby przyjrzeć się zaistniałej sytuacji. To chyba dla niech jedyna rozrywka. Sama nie wiedziałam jak mam się zachować, ale coś mi mówiło abym wkroczyła do akcji.

- Zostaw ją.- odezwałam się i spojrzałam groźnym wzrokiem na kobietę. Czarnowłosa kobieta na początku się zaśmiała, ale potem jej twarz przybrała inny wyraz.

- Ciebie mam się słuchać?- syknęła, po czym uderzyła mnie. Upadłam na podłogę,

- To są nowe niewolnice, dopiero co dzisiaj przybyły, jeszcze nie nauczyły się zasad.- zaczął się tłumaczyć.

- Twój koniec jest bliski.- jej ton głosu był taki zimny.- Gdy nastanie tutaj moja era, pozbędę się cię jako pierwsza.- uśmiechnęła się.

- Ale...- Czarnowłosa sułtanka nie słuchała dalej Sumbula, traktowała go niczym jak powietrze, odwróciła się do mnie, kazała mi wstać. Nie wykonałam polecenia.

- Jeśli jeszcze raz tak mnie potraktujesz.- przykucnęła do mnie.- To nie ujrzysz jutrzejszego dnia.- zagroziła, a następnie odeszła w swoją stronę.

tumblr_nvynlc9yrk1qb64kco8_250_small.gif

- Kim jest ta kobieta? To istne wcielenie zła!- powiedziała Diana.

- Mi to mówisz? Od kiedy tu przybyła to już się rządzi. Jakby była co najmniej sułtanem.- westchnął zrezygnowany.

"To są nowe niewolnice..", te słowa cały czas krążą mi po głowie. Tego dnia nie mogłam się już na niczym skupić.

Pałac w Kütahya, ten sam dzień.

Brązowowłosa sułtanka z niecierpliwością czekała, jej kroki było słychać wszędzie. Cały coś trąciła, była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła kiedy to przybył książę. Oddała mu należny szacunek, podszedł do niej i mocno ją przytulić. Sułtanka modliła aby skończyła się ta męka. Brzydziła się z nim, każda spędzona z nim minuta traktowała to jak brak tlenu. Nigdy tego nie czuła, nie miała motyli w brzuchu. Rodzice bardzo byli szczęśliwi jak wychodziła za Osmańskiego księcia. Bardzo wspierali córkę jak i również księcia. W szczególności rodzice chcieli aby któryś z ich wnuków, Abed lub Abbas zasiedli na tronie imperium Osmańskiego. Ona zaś widzi to inaczej, kiedy Bayezid jakimś cudem stanie się sułtanem, to nie przetrwa ani jednego dnia. I to ona wtedy stanie się valide dla swych synów. Cały świat będzie o niej mówił, i nigdy nie przestanie.

- Witaj kochana.- ucałował ją na przywitanie, sułtanka nawet nie odwzajemniła uśmiechu. Nienawidziła to kiedy jej robił, jak najszybciej chciała wyjść. Z daleka od niego.- Coś się stało?- spytał się zatroskany.- Od paru dni chodzisz smutna..

376186d6815e3c29643ecf957af3317a_small.gif

- Po prostu źle się czuje, muszę po prostu odpocząć.- powiedziała spokojnym głosem, tak aby nic nie zauważył.

- Niech medyczka cię zbada.- zaproponował.- Może jesteś w ciąży?- uśmiechnął się. Bardzo by chciał aby ukochana była w ciąży. Jedynie miał dwóch synów. Z czego jego brat miał już całą gromadkę, ale tego można było się spodziewać po Selimie. Było widać po wyrazie sułtanki, że nie miała ochoty na żadne badanie. Bayezid zrezygnował, lecz po chwili oświadczył.- Za parę dni ruszamy do Topkapi, ojciec chcę się z nami widzieć.- Huricihan leciutko kiwnęła głową, książę się delikatnie uśmiechnął po czym wyszedł. Huricihan wpadła w taki szał, wściekle rzucała czym popadnie.

- Nienawidzę cie! Zniszczyłeś mi życie! Prędzej cię zabiję niż z tobą wyjadę!- wzięła wazon który znajdował się w pobliżu i rzuciła nim w kierunku hebanowych drzwi, prawie by trafiła w pewną osobę.- Ah, to ty. Wybacz, nie chciałam.- pogładziła suknię, i zaczęła się zachowywać jak to na księżniczkę przystało.

- Nic się nie stało pani, rozumiem twój ból. Ale nie martw się, książę Bayezid zapłaci nam za to.

- Nie mogę się doczekać tego wspaniałego dnia.- usiadła na ottomanie, po czym się uśmiechnęła.- A teraz chodźmy, musimy złożyć komuś wizytę. Bayezid nie może się o tym dowiedzieć.

Mężczyzna wraz z sułtanką opuścili komnatę, wyruszyli w stronę targu. Musieli się pośpieszyć, nie chcieli żadnych kłopotów.

Parę dni później, pałac w Topkapi.

Nigar kalfa wytłumaczyła nam panujące zasady w haremie, komu musimy okazywać szacunek, jakie będziemy mieli tutaj obowiązki i jeszcze pełno wiele innych rzeczy. Zapamiętałam z tej lekcji jedynie, że muszę okazywać szacunek prze de wszystkim sułtanowi, sułtanko i książętom. Niezbyt mi się to uśmiechało, lecz mam dach nad głową. Na razie mi to w zupełności wystarczyło. Diana była lekko nadal oszołomiona, teraz gdy gdzieś idzie rozgląda się dookoła. Zastanawiałam się nad rodziną  Osmańską. Czy będę miała możliwość aby ich poznać? Bardzo szybko dostosowałam się do haremu, w przeciwieństwie do innych dziewcząt. Inne nadal płakały w nocy, chciały wrócić do swych rodzin. Ja takiej potrzeby nie miałam. Reszta dziewczyn a zwłaszcza znajdujące się na piętrze faworyt są strasznie niemiłe. W szczególności wczoraj w nocy otoczyły mnie i Dianę. Śmiały się z nas, oraz z naszych ubrań. Nie słucham ich, takie głupstwa wygadywały. Ciekawe ile razy odwiedzą sułtana, pewnie większość z ich kłamała. I nigdy na swe oczy go nie widziała. Dowiedziałam od innych dziewcząt, że ten diabeł nazywał się Nurbanu, pochodzi z Wenecji. Jest matką jednego księcia i trzech sułtanek. Trochę nie orientowałam się na początku. Myślałam, że jest z sułtanem, ale jak później się okazała jest z księciem Selimem. O księciu Selimie także dużo słyszałam. Ale nic dobrego, zazwyczaj, że lubi kobiety i wino. I że niestety sułtan widzi w nim następcę. Byli także jeszcze inni książęta, lecz już nie żyją. Jest jeszcze książę Bayezid. Diana choć go nie widziała, to już zaczęła się nad nim rozpływać. Lecz on ma małe szanse na objęcie tronu, a po za tym ma kobietę którą strasznie kocha. Ciekawe jak to jest być kochanym przez kogoś? A może miałam taką miłość? Lecz jej nie pamiętam? Może mnie teraz szuka? Z moich przemyśleń wyrwała mnie Nigar, jak zwykle musiała posłać mnie po coś. Tym razem musiałam odebrać rzeczy z pralni. Było takie ciężkie. Nawet nie widziała swoich nóg, ani nikogo innego przede mną. To raczej źle wróży. Potknęłam się niedaleko haremu,

- Co za wstyd.- szepnęłam sama do siebie. Zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, zauważyłam parę butów. Ktoś nade mną stał, wzrok sam pokierował się ku górze. Ujrzałam przystojnego rudowłosego mężczyznę.

- Nie wiesz, że do takiej pracy bierze się dodatkową osobę?- odezwał się przyjaznym głosem.

- Jestem tu dopiero od paru dni.- wstałam i dokładniej mu się przyglądałam. Musiał to zauważyć, bo cały czas szerzył swoje białe ząbki.

- Spokojnie, niebawem nie będziesz musiała wykonywać już takich ciężkich prac.- powiedział tajemniczo po czym mnie zostawił samą z praniem.

Co miał na myśli? Kim do cholery on był?!

Ta jedyna - Prolog


Sułtanka szybko przechodziła przez targ, miała udać się na pewne spotkanie. Chciałaby mieć to już za sobą, lecz musi wiedzieć co ją czeka. Znaczy się, księcia i ją. Po chwili znajdowała się w lesie, niedaleko znajduje się domek kobiety. Szybko wraz z służącymi ruszyła przed siebie.
Drzwi zaskrzypiały, brązowowłosa sułtanka weszła do środka. Ujrzała kobietę siedząco na łóżku. W jednej ręce miała miskę a w drugiej liście wraz. Gestem dłoni zaprosiła sułtankę aby usiadła na krześle który znajdował się przed nią. Posłusznie wykonała polecenie i z niecierpliwością czekała teraz na ruch kobiety. Rzuciła liście do miski, zaczęła nią mieszać nadal nic mówiąc.

- Powiedz co widzisz.- nalegała bardziej zestresowana Huricihan.

- Widzę pięknego, potężnego orła.- odezwała się.

- Orła?- zdziwiła się.- Orzeł biały na czerwonym tle?- coraz bardziej się dopytywała, wróżbitka tylko kiwnęła głową.- Przecież to jest herb Polski. Co to ma znaczyć?- zdenerwowana sułtanka wstała z krzesła, już miała wyjść kiedy to kobieta zaczęła dalej mówić.

- Książę będzie w wielkiej rozpaczy, nic nie będzie wstanie załatać jego serca po tak wielkiej stracie.- wyjaśnia wróżbitka.- Dopóki nie przybędzie piękna, silna młoda kobieta. Wyda na świat syna, który będzie rządził, to dzięki niej przetrwa imperium Osmańskie.

Huricihan nie posiada się z radości, że dynastia Osmanów nie przetrwa dzięki niej. Zaczęła się zastanawiać nad kobietą. Czy to w jej rękach jest cały osmański ród?


(Ta jedyna) - Bohaterowie

ta jedyna


"Czy tak wygląda życie Sułtanki?"


"Kim jesteś?"


"Jest najodpowiedniejszym kandydatem."  


"Nie może to się zdarzyć! Nie po to tyle lat walczyłam!"


"Musisz nam pomóc."


"Zdobędę ją. Bayezid dostanie szału."


"Trzeba koniecznie się jej pozbyć, przepowiednia zaczyna się sprawdzać."


"Nie interesuje mnie on, może nawet zginąć."


"Moje serce biję tylko dla niego!"

niedziela, 11 lutego 2018

(Kochaj tylko mnie) Rozdział III - Walka


Kiedy ujrzałam nad sobą szatynkę. Uśmiechała się szeroko, jak również obserwowała mnie swymi niebieskimi, jak morze oczami. Przestraszyłam się lekko. Dziewczyna, wyciągnęła dłoń. Odwróciłam głowę i przez małe okienko na świat, zobaczyłam wszędzie wodę. Nie miałam pojęcia, gdzie się obecnie znajdujemy. Odwróciłam głowę w jej kierunku, wyciągnęłam dłoń i położyłam.
Pomogła mi wstać. Wskazała stół, na którym znajdował się chleb i kubeł wody. Nawet nie zauważyłam, że jestem głodna. Rzuciłam się na chleb, inne dziewczyny spojrzały się na mnie z przerażeniem. Lecz jedynie szatynka, stała wiernie obok mnie.

– Jak się nazywasz? Z skąd pochodzisz? Jak się tutaj dostałaś?– zaczęła zadawać mi pytania.

– Jestem Monika, z Polski. Dwaj mężczyźni, mnie porwali. Oni także z mojego kraju niegdyś pochodzili.– odstawiłam zimny kubeł. Na dolnym pokładzie, zaczęło się robić chłodno.

– Moi porywacze, także byli z mojego kraju. Za wszelką cenę, chcieli mnie porwać.

– Oni, z wybranego kraju porywają dziewczynę.- odezwała się cicho dziewczyna, siedząca w kącie.

– Z skąd o tym wiesz?–spytałam z ciekawości.

Dziewczyna miała blond włosy, jasną cerę, niczym jak śnieg. Siedziała skulona, wpatrywała się cały czas w podłogę. Nawet się nie spojrzała na nas. Nie obchodziło ją w tej chwili nic.

– Jestem, a raczej byłam szlachcianką. Słyszałam rozmowę służących. Nasi oprawcy od dłuższego czasu nas obserwują. A w szczególności te, które znają ich język. Czyli turecki. Sułtan, podobno jest wybredny. Musi mieć idealne niewolnice.

– A więc to tak?!–wściekła, z całej siły zaczęłam rzucać rzeczy. A to kubki, talerze, jakieś lekkie skrzynie. Próbowałam czymś rzucić, aby rozbić te malutkie okienko. Jedyne rozchodzące się na świat.

W pewnym momencie ktoś zatrzymał moją rękę. Zdenerwowana, wbiłam paznokcie w ramię blondwłosej szlachcianki. A następnie uderzyłam ją w twarz. Oddała mi, lecz znaczniej mocniej.

– Uspokój się!–krzyknęła.– I tak nie zmienisz już swojego losu!– powiedziała ze złością w głosie, po czym wróciła na swoje miejsce, w jej oczach widać było ból, smutek, żal i prze de wszystkim nienawiść.

Złapałam się za bolące miejsce. Nadal mnie piekło. Jeżeli dziewczyna zostanie sułtanką, to nie chcę mieć ją za wroga. Lecz nadal byłam zła na swych oprawcach, i także na sułtanie. Ale jeśli tak bardzo pragnie mieć nas w swoim haremie, to przynajmniej ja urządzę mu piekło.


Rudowłosa, kobieta obecnie zajmowała się księgami. Zaczęła się denerwować, nigdy nie miała do tego cierpliwości. W przeciwieństwie do jej siostry. Ona uwielbiała się tym zajmować.
Do komnaty, dostojnym krokiem wkroczyła siostra valide. Şirin widząc siostrę od razu wstała z ottomany.

– Şemsperi.–uśmiechnęła się ciepło valide.– Jak miło ciebie widzieć.– Przytuliła na powitanie siostrę, po czym wspólnie razem usiadły na ottomanie.

– Ciebie też.– odwzajemniła uśmiech.–Widzę, że masz sporo pracy.– spojrzała na księgi haremowe, które spoczywały obok na stoliku.

– I to o wiele za dużo. Nawet ostatnio Mahmuda nie widziałam.– zaczęła się skarżyć.

– Byłam ostatnio u niego. Bahar jest cała w skowronkach. W końcu doczekała zaszczytu bycia haseki. Niebawem także, zostaną przywiezione nowe niewolnice.

Şirin, niepewnie się uśmiechnęła. Nigdy nie lubiła haremowych intryg, w przeciwieństwie do siostry. Choć nadal się zastanawia, jak zdobyła serce sułtana Orhana. Miała tak wiele rywalek. A padyszach wybrał właśnie ją. Życie to bowiem, wielkie pasmo niespodzianek.

– Nie martw się.–przytuliła ją lekko.– Pomogę ci we wszystkim.– zapewniała sułtanka.

Rudowłosa choć na chwilę zapomniała o otaczających ją problemach. Cieszyła się, że jest tutaj Şemsperi. Pomoże jej we wszystkim.


Dwie sułtanki, niczym jak dzieci wbiegły do ogrodu. Cieszyły się ostatnią wolnością. Bowiem za miesiąc, miały wyjść za mąż. Każda za swojego ukochanego.

Jedynie sułtanka Gülbeyaz, trzymała się na uboczu, i obserwowała z daleka przyrodnie siostry. Nie miała tyle szczęścia. Ona nigdy nie wyjdzie za mąż, z miłości. Dobrze o tym wiedziała, iż wyjdzie za mąż, lecz tylko w celach politycznych. Smutna zaczęła samotnie przechadzać się po ogrodzie, z zazdrością po raz kolejny spojrzała na siostry. Jej serce już dawno zabiło do szambelana, który służył sułtanowi. Lecz nie miała dosyć odwagi aby mu wyznać. Starała się przebywać w takich miejscach gdzie znajdował się szambelan, ale nie zwracał na nią uwagi.

Sułtanka Zeynep ostatnio przesiadywała w swej komnacie. Nie miała ochotę wychodzić i widzieć te dwie wiedźmy. Obie były siebie warte, a w szczególności ta Şemsperi. Dołożyła wszelkich starań, aby to Mahmud zasiadł na tronie. Şirin zaś wolała się w żadne intrygi nie mieszać.

Głupia! Skazać swego syna na śmierć!? Kiedy możesz mieć świat u swych stóp?

Gdyby nie ten głupi list, świadczącym o tym, iż najmłodszy książę ma zasiąść na tronie. Uderzyła ze złością w stolik. Na pewno Şemsperi napisała ten list.

– Jeszcze będziesz mnie błagać o litość.– zacisnęła dłoń.

Musiała znaleźć jakąś głupią dziewuchę, która bezbłędnie wykona jej zadanie. Właśnie niebawem mają być nowe niewolnice.

– No Şemsperi, jednak na coś się przydałaś.– uśmiechnęła się złowieszczo. A w jej główce zaczął układać się plan.

Dzień się jeszcze nie skończył, a już  zapowiadał się coraz gorzej. Z siłą zabrali nas z statku. I zaczęli oplatać nas mocnym sznurem, abyśmy nigdzie nie uciekli. Przechodziliśmy przez targ. Wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę. Już zaczęli pomiędzy sobą szeptać. Byłam głodna, spragniona, zmęczona. Marzyłam aby się położyć. Nic więcej nie chciałam. Ale teraz zaczęła się walka. Krwawa walka. Spojrzałam na blondwołosą szlachciankę. Dziewczyna powoli kierowała się do przodu. Na pewno zechce odmienić swój los, i zostać sułtanką. W sumie kto by nie chciał.

Chwilę później znajdowaliśmy się już przed bramą pałacu. Eunuchowie prowadzili nas pod same wrota. Podczas podróży towarzyszyły mi różne emocje. Teraz byłam strasznie ciekawa jak pałac wygląda, jaka jest rodzina sułtana. Może zdobędę się w czyjeś łaski? I uda mi się zdobyć serce sułtana? O czym ja myślę!? Przecież nienawidzę tego potwora! Zabił mi rodziców!! Niech go piekło pochłonie! Chwila moment, przeszło mi przez myśl. Przecież mogę się na nim zemścić w taki sposób.


Pewniejsza siebie weszłam przez wrota pałacu i ukazał mi się...

(Kochaj tylko mnie) Rozdział II - Koszmar dopiero się zaczął

Kiedy  to jeden z nich złapał mnie za rękę. Pisnęłam, zaczęłam się wyrywać i przeklinać po Turecku.

- Będziesz idealna dla naszego sułtana. W dodatku znasz Turecki.- szepnął mi do ucha, to było odrażające.

- Zostaw ją.- odezwał się po Polsku mężczyzna którego spotkałam w domu.- Musi być cała dla Sułtana Mahmuda. Nie waż się jej tknąć.- zagroził swemu koledze.

- Czemu ja!!!- wydarłam się i ostatnimi siłami wyrywałam się dalej.

- Za dużo zadajesz pytań złotko.- Uśmiechnął się. Gdy wyszliśmy z lasu, ujrzał jabłoń, podszedł i zerwał z niej jabłko, ugryzł kawałek po czym je wypluł.- Jak dawno ich nie jadłem.- stwierdził morderca moich rodziców.

- Abdul, nie czas na wspomnienia.- odezwał się kolega mordercy.

- Psujesz całą zabawę, Hassan. Pamiętasz jak tutaj biegaliśmy.- uśmiechnął się ponownie ukazując swoje żółte zęby.

Spojrzałam się na nich i powoli układałam wszystkie te fakty. Dwaj porywacze musieli z stąd pochodzić. Raz mówili po Polsku, a raz po Turecku. Morderca moich rodziców nazywał się Abdul, przynajmniej ten drugi tak się do niego zwracał. Abdul był niskim człowiekiem, lecz chudym, nie to co Hassan. Hassan zupełnym przeciwieństwem Abdula. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Hassana.

- Przestań! Nie jesteś dzieckiem! Mamy do wykonania zadanie. Założę się, że reszta sprowadziła nowe niewolnice, lecz jak zwykle czekają na nas.

- Jak zwykle przesadzasz.- oburzył się.- Ale trochę masz racji, udajmy się więc na statek.

Hassan był silnym mężczyzną, parę razy chciałam się mu wyrwać. Ale jego cierpliwość się skończyła, bowiem związał mi ręce. Teraz za żadne skarby nie miałam jak się uwolnić od nich.
Pogodziłam się z swym losem. Mimo to udało mi i tak przed nimi długo uciekać. Cały czas zastanawiałam się czemu mnie porwali? Co ja mam takiego w sobie?

Dotarliśmy do portu, Abdul i Hassan zaprowadzili mnie na ich statek. Na pokładzie znajdowało się więcej mężczyzn. Spojrzeli się na mnie jak na zdobycz. W tej chwili miałam ochotę zedrzeć im te buźki. Teraz mój koszmar się zaczął, wrzucili mnie na dół pokładu jak nic nie wartą rzecz. Zamknęli wejście, tak abym nie mogła się z stąd wydostać. Próbowałam otworzyć to jakoś, lecz na marne. Poczułam jak statek zaczyna płynąć. Szybko zbiegłam ze schodków, omijając wpatrzone we mnie dziewczyny, podbiegłam do okienka i ostatni raz spojrzałam się na mój kraj, na mój dom...
Upadłam, zaczęłam szlochać. Dziewczyny zaczęły mi się z zainteresowaniem przyglądać, nie interesowało mnie to. Straciłam w jednej chwili rodzinę i wolność. Mam być jakąś niewolnicą seksualną dla jakiegoś sułtana. Niech go piekło pochłonie!! Z zmęczenia zasnęłam, nie wiem na ile godzin czy też dni. W tej chwili moje życie legło w gruzach.

Parę godzin później.

Otworzyłam powoli swe powieki, ujrzałam na de mną...

(Kochaj tylko mnie) Rozdział I - Ucieczka

Uchyliłam bardziej drzwi i zastałam moją mamę wraz z ojcem na podłodze w całej krwi. Od razu podbiegłam do rodziców i zaczęłam najmocniej szarpać koszule taty.

- Ojcze!! Błagam wstań...- płakałam, nie wyobrażałam takiego końca moich kochanych rodziców.

Łzy same leciały z oczu, nie mogłam przestać. Zsunęłam się na podłogę. Nie miałam ochoty żyć już bez nich. Nieopodal mnie leżał nóż, cały był zakrwawiony. Miałam dwie możliwości, się zabić albo pomścić moich rodziców. Zamierzałam wybrać tą pierwszą opcję, nie jestem silną osobą, nigdy nią nie byłam. Bez dalszych namysłów chwyciłam nóż i zamierzałam wbić je w swe zranione serce. Gdy uniosłam nóż ku górze ktoś zatrzymał moją rękę.

- Nigdy tego nie rób!- warknął mężczyzna, zabrał mi nóż i schował do swej kieszeni.

- Kim ty jesteś!?- odsunęłam się od niego natychmiastowo.- Co robisz w moim domu!?- krzyknęłam głośno mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i przybędzie mi na pomoc. Mężczyzna tylko głośno się zaśmiał. Ta sytuacja wręcz go bawiła, kiedy to ja byłam przestraszona.
 
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.- odezwał się, i po chwili i zaczął przechadzać się po domu.

Z chwili jego nieuwagi postanowiłam uciec, po raz ostatni spojrzałam się na nieżyjących rodziców i podbiegłam do drzwi czując na sobie zimny wiatr. Wybiegłam jak strzała, nie odwracałam się za siebie. A co jeśli mnie goni? I nie odpuści? Postanowiłam biec do miasteczka, może tam ktoś mnie uratuje.

Parę minut później po przeskoczeniu strumyka znajdowałam się już w lesie. Słyszałam trzask gałęzi, odwróciłam się za siebie. Mężczyzna mnie nie gonił, odpuścił mnie? Może to był jeden z tych Tatarzy? Zaczęłam się coraz bardziej nad tym zastanawiać, ale co by robił w pojedynkę? Zazwyczaj atakują w parunastu osobach. Lecz mówił moim językiem. To nie mógł być on. Złapałam parę oddechów na zapas i miałam zamiar pobiec dalej. Lecz nie mogłam teraz się pozbierać. Znów przed oczyma miałam zabitych rodziców, oparłam się o drzewo i starałam się uspokoić. Wdech i wydech. Powtarzałam sobie to w głowie. Moje rodzeństwo wiedziało co zrobić w tej chwili. Odskoczyłam od drzewa jak oparzona i zaczęłam się zastanawiać nam moim starszym bratem i młodszą siostrą. Gdzie oni się znajdują? A co jeśli poszli do domu i ten mężczyzna ich złapał!? W tym wszystkim nie pomyślałam o nich. A chciałam ratować tylko siebie!

- Głupia!- uderzyłam o drzewo, zdenerwowana całą sytuacją. Nagle usłyszałam dźwięk łamanego patyka. Wyprostowałam się i zaczęłam nasłuchiwać dźwięku. Serce waliło mi jak młot. Jeżeli uda mi się wyjść z tego cało to będę codziennie dziękować Bogu. Oparłam się o drzewo i starałam się być jak najciszej się da.

- Jak mogłeś ją zgubić!- odezwał się ciężki głos.

- Wybacz, nie spodziewałem się, że będzie walczyć.- odezwał się drugi znajomy głos.

- Po co ja cię tam wysyłałem.- westchnął zrezygnowany.- Następnym razem sam pójdę na te łowy.

Na łowy? Nie do końca znałam Turecki, ale sąsiadka co mieszkała niedaleko od de mnie umiała ten język. Zawsze za dzieciaka biegłam do niej aby się go choć trochę pouczyć. Biegłam prawie do niej codziennie, dopóki się nie wyprowadziła. Pytałam się w mieście o nią, lecz nikt nie miał pojęcia co się z kobietą stało.

- Już tak się nie denerwuj.- powiedział.- Odnajdziemy ptaszka niebawem...

Odwróciłam się w prawo i ujrzałam tego mężczyznę z domu! On i jego kolega zamierzają mnie porwać! Tylko czemu? Musiałam szybko odwrócić wzrok od mężczyzny, nie chcę aby mnie tak odnalazł. Z drugiej strony zaczął się zbliżać jego kolega. Jestem w pułapce. Co robić? Co robić? Zaczęłam panikować. Może by wspiąć się na te drzewo? A może by uciec znowu przed siebie? Ale ile ja tak mogę biec? Oni na pewno mnie tak łatwo nie odpuszczą. Ale jeśli zostanę tutaj i nic nie zrobię to na pewno zginę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy się nie wynurzać. Przyszykowałam się do biegu kiedy to....

Kochaj tylko mnie - Prolog


Biegłam, nie zatrzymywałam się, nie mogłam tego zrobić. W tą grę chodziło o moją wolność. Szybko i zwinnie przeskoczyłam przez strumyczek. Obejrzałam się za siebie, na całe szczęście nikt mnie nie śledził. Znalazłam się na polanie, a nieopodal znajdował się mój dom. Miałam nadzieję, że zastane swoją rodzinę całą i zdrową. Znajdowałam się akurat w mieście, kiedy zdarzyła się ta wielka tragedia. Na mój piękny kraj, napadli Tatarzy. W ostatniej chwili udało mi się uciec. Nie wszystkie dziewczęta miały tak wielkie szczęście jak ja. Szybkim krokiem ruszyłam do domu. Serce cały czas biło mi jak szalone. Oby tylko przeżyli. Cały czas to sobie powtarzałam w głowie. Gdy już dobiegłam do domku, drzwi były uchylone. Tysiące scenariuszy zaczęły mi się tworzyć przed oczami. Uchyliłam bardziej drzwi i zastałam...


(Kochaj tylko mnie) - Bohaterowie






"KOCHAJ TYLKO MNIE"



"Nie chcę Cię zabić, lecz puścić wolno też nie mogę"


"Zakochałem się w niej."


"Siostro! Gdzie jesteś?"


"Nic już nie zrobisz, gra skończona.."


"Będę rządzić tym światem! Zobaczycie!"


"Dla mnie najważniejsze są dzieci! Nie zamierzam brać udziału w twoich gierkach!"


"Czy dobrze robię?"


"Nie mam już dla nikogo żyć"


"Dlaczego on mi to zrobił?"


"Spędzę noc w jego alkowie, będę przyszłą królową."


"Nie zabije mnie, to on powinien na mnie uważać."

(Kochaj tylko mnie) Rozdział IV - Czas na zmianę

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━ ✦ ✦ ━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━ Ukazał mi się wielki pałac. Mama w młodości opowiadała mi o wielkim pałacu padys...