Muzyka

niedziela, 11 lutego 2018

(Kochaj tylko mnie) Rozdział III - Walka


Kiedy ujrzałam nad sobą szatynkę. Uśmiechała się szeroko, jak również obserwowała mnie swymi niebieskimi, jak morze oczami. Przestraszyłam się lekko. Dziewczyna, wyciągnęła dłoń. Odwróciłam głowę i przez małe okienko na świat, zobaczyłam wszędzie wodę. Nie miałam pojęcia, gdzie się obecnie znajdujemy. Odwróciłam głowę w jej kierunku, wyciągnęłam dłoń i położyłam.
Pomogła mi wstać. Wskazała stół, na którym znajdował się chleb i kubeł wody. Nawet nie zauważyłam, że jestem głodna. Rzuciłam się na chleb, inne dziewczyny spojrzały się na mnie z przerażeniem. Lecz jedynie szatynka, stała wiernie obok mnie.

– Jak się nazywasz? Z skąd pochodzisz? Jak się tutaj dostałaś?– zaczęła zadawać mi pytania.

– Jestem Monika, z Polski. Dwaj mężczyźni, mnie porwali. Oni także z mojego kraju niegdyś pochodzili.– odstawiłam zimny kubeł. Na dolnym pokładzie, zaczęło się robić chłodno.

– Moi porywacze, także byli z mojego kraju. Za wszelką cenę, chcieli mnie porwać.

– Oni, z wybranego kraju porywają dziewczynę.- odezwała się cicho dziewczyna, siedząca w kącie.

– Z skąd o tym wiesz?–spytałam z ciekawości.

Dziewczyna miała blond włosy, jasną cerę, niczym jak śnieg. Siedziała skulona, wpatrywała się cały czas w podłogę. Nawet się nie spojrzała na nas. Nie obchodziło ją w tej chwili nic.

– Jestem, a raczej byłam szlachcianką. Słyszałam rozmowę służących. Nasi oprawcy od dłuższego czasu nas obserwują. A w szczególności te, które znają ich język. Czyli turecki. Sułtan, podobno jest wybredny. Musi mieć idealne niewolnice.

– A więc to tak?!–wściekła, z całej siły zaczęłam rzucać rzeczy. A to kubki, talerze, jakieś lekkie skrzynie. Próbowałam czymś rzucić, aby rozbić te malutkie okienko. Jedyne rozchodzące się na świat.

W pewnym momencie ktoś zatrzymał moją rękę. Zdenerwowana, wbiłam paznokcie w ramię blondwłosej szlachcianki. A następnie uderzyłam ją w twarz. Oddała mi, lecz znaczniej mocniej.

– Uspokój się!–krzyknęła.– I tak nie zmienisz już swojego losu!– powiedziała ze złością w głosie, po czym wróciła na swoje miejsce, w jej oczach widać było ból, smutek, żal i prze de wszystkim nienawiść.

Złapałam się za bolące miejsce. Nadal mnie piekło. Jeżeli dziewczyna zostanie sułtanką, to nie chcę mieć ją za wroga. Lecz nadal byłam zła na swych oprawcach, i także na sułtanie. Ale jeśli tak bardzo pragnie mieć nas w swoim haremie, to przynajmniej ja urządzę mu piekło.


Rudowłosa, kobieta obecnie zajmowała się księgami. Zaczęła się denerwować, nigdy nie miała do tego cierpliwości. W przeciwieństwie do jej siostry. Ona uwielbiała się tym zajmować.
Do komnaty, dostojnym krokiem wkroczyła siostra valide. Şirin widząc siostrę od razu wstała z ottomany.

– Şemsperi.–uśmiechnęła się ciepło valide.– Jak miło ciebie widzieć.– Przytuliła na powitanie siostrę, po czym wspólnie razem usiadły na ottomanie.

– Ciebie też.– odwzajemniła uśmiech.–Widzę, że masz sporo pracy.– spojrzała na księgi haremowe, które spoczywały obok na stoliku.

– I to o wiele za dużo. Nawet ostatnio Mahmuda nie widziałam.– zaczęła się skarżyć.

– Byłam ostatnio u niego. Bahar jest cała w skowronkach. W końcu doczekała zaszczytu bycia haseki. Niebawem także, zostaną przywiezione nowe niewolnice.

Şirin, niepewnie się uśmiechnęła. Nigdy nie lubiła haremowych intryg, w przeciwieństwie do siostry. Choć nadal się zastanawia, jak zdobyła serce sułtana Orhana. Miała tak wiele rywalek. A padyszach wybrał właśnie ją. Życie to bowiem, wielkie pasmo niespodzianek.

– Nie martw się.–przytuliła ją lekko.– Pomogę ci we wszystkim.– zapewniała sułtanka.

Rudowłosa choć na chwilę zapomniała o otaczających ją problemach. Cieszyła się, że jest tutaj Şemsperi. Pomoże jej we wszystkim.


Dwie sułtanki, niczym jak dzieci wbiegły do ogrodu. Cieszyły się ostatnią wolnością. Bowiem za miesiąc, miały wyjść za mąż. Każda za swojego ukochanego.

Jedynie sułtanka Gülbeyaz, trzymała się na uboczu, i obserwowała z daleka przyrodnie siostry. Nie miała tyle szczęścia. Ona nigdy nie wyjdzie za mąż, z miłości. Dobrze o tym wiedziała, iż wyjdzie za mąż, lecz tylko w celach politycznych. Smutna zaczęła samotnie przechadzać się po ogrodzie, z zazdrością po raz kolejny spojrzała na siostry. Jej serce już dawno zabiło do szambelana, który służył sułtanowi. Lecz nie miała dosyć odwagi aby mu wyznać. Starała się przebywać w takich miejscach gdzie znajdował się szambelan, ale nie zwracał na nią uwagi.

Sułtanka Zeynep ostatnio przesiadywała w swej komnacie. Nie miała ochotę wychodzić i widzieć te dwie wiedźmy. Obie były siebie warte, a w szczególności ta Şemsperi. Dołożyła wszelkich starań, aby to Mahmud zasiadł na tronie. Şirin zaś wolała się w żadne intrygi nie mieszać.

Głupia! Skazać swego syna na śmierć!? Kiedy możesz mieć świat u swych stóp?

Gdyby nie ten głupi list, świadczącym o tym, iż najmłodszy książę ma zasiąść na tronie. Uderzyła ze złością w stolik. Na pewno Şemsperi napisała ten list.

– Jeszcze będziesz mnie błagać o litość.– zacisnęła dłoń.

Musiała znaleźć jakąś głupią dziewuchę, która bezbłędnie wykona jej zadanie. Właśnie niebawem mają być nowe niewolnice.

– No Şemsperi, jednak na coś się przydałaś.– uśmiechnęła się złowieszczo. A w jej główce zaczął układać się plan.

Dzień się jeszcze nie skończył, a już  zapowiadał się coraz gorzej. Z siłą zabrali nas z statku. I zaczęli oplatać nas mocnym sznurem, abyśmy nigdzie nie uciekli. Przechodziliśmy przez targ. Wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę. Już zaczęli pomiędzy sobą szeptać. Byłam głodna, spragniona, zmęczona. Marzyłam aby się położyć. Nic więcej nie chciałam. Ale teraz zaczęła się walka. Krwawa walka. Spojrzałam na blondwołosą szlachciankę. Dziewczyna powoli kierowała się do przodu. Na pewno zechce odmienić swój los, i zostać sułtanką. W sumie kto by nie chciał.

Chwilę później znajdowaliśmy się już przed bramą pałacu. Eunuchowie prowadzili nas pod same wrota. Podczas podróży towarzyszyły mi różne emocje. Teraz byłam strasznie ciekawa jak pałac wygląda, jaka jest rodzina sułtana. Może zdobędę się w czyjeś łaski? I uda mi się zdobyć serce sułtana? O czym ja myślę!? Przecież nienawidzę tego potwora! Zabił mi rodziców!! Niech go piekło pochłonie! Chwila moment, przeszło mi przez myśl. Przecież mogę się na nim zemścić w taki sposób.


Pewniejsza siebie weszłam przez wrota pałacu i ukazał mi się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

(Kochaj tylko mnie) Rozdział IV - Czas na zmianę

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━ ✦ ✦ ━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━ Ukazał mi się wielki pałac. Mama w młodości opowiadała mi o wielkim pałacu padys...